Cała gospodarka świata w krajach rozwiniętych i rozwijających się oparta jest na demografii. Ludzi młodych jest coraz mniej, a emerytów przybywa coraz więcej z roku na rok. Czy wpłynie to na kryzys gospodarczy?
Politycy wymyślają coraz to głupsze programy dla ludzi młodych, które miałyby ich skłonić do “posiadania” większej ilości dzieci. Programy te nie działają. Są ludzie (margines społeczny), na których tego typu programy wpływają. Ale jak to mówią: “Nie z każdej mąki będzie chleb”. Ludzie o słabej puli genetycznej nie zapewnią przetrwania gatunku. Doprowadzą do zaorania systemu, który za 15-20 lat może przybrać formę dużo bardziej niebezpieczną niż dotychczasowy socjalizm. Socjal może przerodzić się w komunizm. Brzmi przerażająco, ale wystarczy spojrzeć na Włochy, by zobaczyć, w którą stronę pcha nas socjalizm. Myślę, że na przestrzeni 20 lat kraje podzielą się na dwa obozy: wolnościowy i komunistyczny. Liberalny rząd mamy obecnie w Grecji. Po tym, jak kraj upadł, przeprowadzonych zostało wiele skutecznych i dobrych reform. Jestem bardzo ciekawa, w którą stronę pójdą Włochy i Francja. Są to kraje bardzo atrakcyjne ze względu na swoje położenie.
Opieranie Państwa na dotychczasowym systemie przez rząd i społeczeństwo prowadzi nas w ślepy zaułek, z którego niektóre kraje nie wyjdą. Próby ratowania demografii nic nie dają. I choćby nie wiem, jakich metod używał rząd, ludzi w cywilizowanych krajach będzie rodzić się mniej.
Demografia nie jest problemem.
To rządy skutecznie przekonały społeczeństwo do tego, że ekonomia powinna być oparta na dotyczasowym systemie, by zachować władzę i przywileje. Powiedzmy sobie szczerze: system ten nie działa. Rządy w Polsce i Europie są zdominowane przez ludzi starej daty. Ludzi o umysłach komunistycznych i socjalistycznych (są też wyjątki, ale nie stanowią one o regule). Ludzie Ci nie mają pojęcia o ekonomii. Są największym kosztem dla ówczesnej gospodarki. Polecam artykuł, który jest niezależny (w odróżnieniu od mediów): 10% inflacja, czy 50% bezrobocie.
Czy demografia, o którą tak bardzo zabiega rząd, wpłynie na nadchodzący kryzys?
Nie. Nawet, jeśli wpłynie, to w nieznacznym stopniu. Wpłynie ona bardzo mocno na następny kryzys, czyli za 15-20 lat. Tylko pod warunkiem, że ludzie dalej będą kupować informację o tym, że demografia jest problemem. Nie jest. Wystarczy zmienić ustrój na taki, w którym promuje się pracę. Duże dysproporcje zachodzące między ludźmi pracującymi, a emerytami, bezrobotnymi i socjalistami doprowadzą do rozpadu systemu. Czy wtedy emeryci nie stracą więcej, niż gdyby przeprowadzić reformy już teraz? Stracą wszystko, ponieważ 90% emerytów nie będzie na to przygotowana. Będzie bez żadnych oszczędności i aktywów.
Co zapewni emerytowi minimum bezpieczeństwa? 12-krotność jego ostatnich zarobków (nie mówię o osabach będących na rencie, a o ludziach pracujących zawodowo) i brak zobowiązań (kredytów, kosztów związanych z utrzymaniem współmałżonka, itd).
B A R D Z O D U Ż E B E Z R O B O C I E
Największym problemem w nadchodzącym kryzysie będzie, według mnie, bardzo duże bezrobocie. Gdy gospodarka wejdzie w superkryzys, po 30 latach koniunktury, to nie poznamy tego świata. Bezmyślność i chciwość “ulicy”, deweloperów i “inwestorów” już dawno przekroczyła poziom euforii z lat 2007 i 2008 (sprzed poprzedniego kryzysu). Obecnie na rynku nieruchomości powstaje około 200 000 nowych mieszkań rocznie. 80 000 nowych mieszkań budowanych jest przez osoby prywatne, które bardzo często nie znają i nie rozumieją rynku. Lokują nadwyżki i dużą zdolność kredytową w budownictwo i mieszkania na wynajem, by uchronić kapitał przed inflacją.
Co roku, jednocześnie, ubywa nam około 100 000 ludzi. Od 2025 roku ubywać będzie nam około 150 000 ludzi rocznie. Dla kogo Ci ludzie budują? Odpowiem wszystkim: większość osób robi to dla siebie. To co robią nie jest żadną inwestycją. Inwestycją są tylko te budowy, których właściciele kupili ziemię w kryzysie (lub rok, dwa po kryzysie) i budowali na niej mieszkania. Oczywiście własną ekipą budowlaną. Bardzo mało jest takich deweloperów i ludzi prywatnych. Gdy nadejdzie superkyzys inwestorzy z gotówką będą skupować przewartościowane mieszkania za połowę ceny. Szacuję nawet, że w wielu regionach Polski bedzie można kupić nieruchomości za 70% obecnych wycen.
S U P E R K R Y Z Y S
Skala problemu już jest dużo większa niż w kryzysie z 2012/2013 roku. System bankowy się zapada pod wpływem toksycznych decyzji. 60% banków na świecie nie jest przygotowana nawet na spowolnienie gospodarcze, a co dopiero na kryzys. Sądzę, że ten kryzys zapoczątkuje upadłości nierentownych banków. Dodruk pieniądza przez rządy i próby ratowania “tonących” spowodują jeszcze większą zapaść. Pod warunkiem, że upadnie mała ilość banków. A co, jeśli z tych 60% realnie może upaść połowa? Żaden z ekonomistów i analityków nie przewiduje takiego scenariusza. To pokazuje, jaka jest skala problemu. Destrukcyjne rządy, banki i sektor prywatny stąpa po cieńkim lodzie na środku oceanu. Gdy ten “lód” pęknie, każdy będzie mógł liczyć tylko na siebie. “Ulica” (95% społeczeństwa) żyjąca dniem dzisiejszym straci większość swojego majątku .
F R A N K O W I C Z E K O N T R A Z Ł O T Ó W K O W I C Z E
Problem frankowiczów wypłynął w czasie spowolnienia gospodarczego, ale w trakcie cyklu koniunkturalnego. Ludzie mieli pracę i większość zadłużonych była i jest w stanie płacić wyższe raty. Mają problem ze sprzedażą swoich mieszkań i domów, ale z tym problemem można sobie poradzić w pojedynkę. Kredytów złotówkowych jest dużo więcej na rynku. A tym samym jest więcej ludzi, którzy kupili nieruchomości przewartościowane o 40%-50%.
Gdy nadejdzie superkryzys, ludzie skredytowani “pod kurek”, nie posiadający żadnych oszczędności zostaną wystawieni na dużo większą próbę, niż frankowicze. Gdy rata wzrośnie im dwukrotnie (a może przecież też 4-krotnie, jak na Ukrainie), to Ci co stracą pracą będą niewypłacalni. Co będzie działo się w sytuacji, gdy bezrobocie rejestrowane (tylko tych co zarejestrowali się w urzędzie pracy) sięgnie 20%, jak miało to miejsce 2002 i 2003 roku? Duża skala niewypłacalności sektora prywatnego i publicznego doprowadzi, według mnie, do masowego wypowiadania umów kredytowych. Jeśli masz kredyt, to zapraszam Cię do poczytania artykułów:
1. Wypowiadanie umów kredytowych przez banki podczas superkryzysu.
2. Kredyt to tykająca bomba. Jak ją rozbroić?
3. 10% inflacji, czy 50% bezrobocie?
Wszystkie te artykuły pomogą Ci przygotować się do superkryzysu.
Ludzie żyjący dniem dzisiejszym nie dostrzegają najważniejszego problemu. Gdy:
– bezrobocie będzie bardzo duże,
– 90% społeczeństwa będzie miała wyczyszczone konta do 0 (“Po co oszczędzać?, Nie opłaca się.”),
– raty kredytów będą 2-krotnie wyższe,
to w superkryzysie będzie MNIEJ PIENIĘDZY na rynku. Skorzystają na tym, jak zawsze, ludzie z gotówką. Kryzys może trwać tylko 3 miesiące, jak ostatnio. To wystarczy, by się obkupić 🙂
“Problemu demografii” nie da się rozwiązać.
Błędne jest myślenie socjalistów, że statystykę demograficzną można poprawić. W ostatnim czasie rodziło się trochę więcej dzieci, ponieważ kobiety z wyżu demograficznego decydowały się na powiększenie rodziny. Nie ma to jednak nic wspólnego z socjalnym programem wprowadzonym przez rząd. Zadziałał on bowiem tylko na ludzi z marginesu społecznego.
Gdy przyjdzie czas na roczniki z końcówki lat 90 i urodzonych po 2000 roku przyrost naturalny drastycznie spadnie. Teraz wynosi 1,4. Uważam, że młode pokolenie, które przesiąknięte jest cyfrozą nie będzie chętne do zakładania rodzin i rodzenia dzieci. Według mnie współczynnik dzietności spadnie do 0,5-0,6. Dlaczego? Młode pokolenie jest:
1. Przesiąknięte cyfrozą – jak się coś nie podoba, to ludzie Ci przesuwają po ekranie, to co im nie pasuje.
2. Nieodporne na stres – około 5% ludzi młodego pokolenia robi coś ze swoim życiem, reszta całe dnie spędza przed komputerem lub komórką.
3. Roszczeniowa postawa – młode pokolenie jest pokoleniem socjalistycznym (uważa, że wszystko im się należy).
4. Nienauczone pracy – rodzice, chcąc zapewnić dzieciom lepszą przyszłość, wyręczają je ze wszystkich obowiązków.
Jaka przyszłość czeka pokolenie z końca lat 90 i urodzonych po 2000 roku?
1. Nie będą potrafiły storzyć rodziny.
Duży odsetek ludzi z pokolenia lat 70, 80 i 90 nie poradziło sobie w życiu prywatnym, mimo, że zmuszone było do aktywności. Efekt: wiele rozwodów, rodzin pachworkowych, kobiet mających dzieci z różnymi partnerami.
2. Problem produktywności.
Firmy nie będą chciały zatrudniać ludzi, którzy nie są odporni na stres i nie radzą sobie z rozwiązywaniem problemów. Od kogo mają one się tego nauczyć, jeśli ich rodziny i szkoła są dysfunkcyjne?
3. Pokolenie lat 70, 80 i 90 przejmie odpowiedzialność za bierność swoich dzieci w życiu dorosłym.
Najwięcej dzieci rodzą kobiety w szczęśliwych i spójnych rodzinach. Rodziny pachworkowe do nich nie należą. Rodzice przekazują swoim dzieciom, podświadomie, model SWOJEJ rodziny. Większość ludzi, z mojego pokolenia (80 rocznik) wychowywała się w pełnych rodzinach. To nie uchroniło mojego pokolenia przed porażkami. Młode pokolenie się nie obroni, ponieważ bedzie miało dużo gorsze przygotowanie do życia, niż my mieliśmy. Trzymając się faktów:
“Kobiety w szczęsliwych i pełnych rodzinach rodzą najwięcej dzieci”
otrzymujemy odpowiedź, dlaczego nie uchronimy się przed problemem demograficznym. Według mnie problem będzie bardzo duży, ponieważ nieumiejętność zakładania rodzin, brak produktywności i duże bezrobocie wśród młodego pokolenia przełoży się na niski współczynnik dzietności. Bardziej prawdopodobne jest to, że młody i nieodporny na stres człowiek będzie “na garnuszku” rodziców, niż przejmie kontrolę nad swoim życiem.
Ludzie nie mający wyzwań w życiu, nie są w stanie zakładać rodzin, rodzić dzieci, pracować zawodowo i wychowywać dzieci.
Jeżeli uważasz, że temat nie został przeze mnie wyczerpany, zapraszam do zadawania pytań w komenatrzu. Zapraszam do dzielenia się swoją wiedzą i doświadczeniami. To pozwoli mi tworzyć coraz lepsze materiały.
Jeżeli znasz osobę, której ten artykuł może pomóc, to zapraszam Cię do udostępnienia wpisu.
Zapraszam Cię do polubienia strony na facebooku.