Jak chronić kapitał przed inflacją na szczycie koniunktury?
Od dawna chciałam napisać ten artykuł. Dla czytelników bloga, dla siebie. Jest to bardzo trudny temat w dobie obecnej sytuacji polityczno-gospodarczej w kraju i na świecie.
Napiszę o swoich, zupełnie subiektywnych, spostrzeżeniach.
Dla pełnego obrazu wypowiedzi napiszę w co warto inwestować w zdrowo funkcjonującej gospodarce, tak by nie tracić na inflacji:
a) rynek nieruchomości,
b) zakup akcji na giełdzie,
c) kupno obligacji korporacyjnych,
d) kryptowaluty,
e) zakup silnej waluty – dolar amerykański i frank szwajcarski,
f) złoto.
Do momentu boomu na rynkach temat był stosunkowo prosty – inwestujemy w to na czym się znamy.
Jak sytuacja wygląda we wrześniu 2019 roku?
Uważam, że znajdujemy się obecnie na granicy wielkiego kryzysu. Kryzysu, który może być największym kryzysem światowym, jakiego doświadczyło pokolenie 30-45 latków w ciągu całego swojego życia. Świadomość obecnej sytuacji na rynkach powoduje, że inwestorzy mają problem z lokowaniem swoich nadwyżek. Pewnie myślisz sobie teraz:
“Widzę wiele inwestorów i przedsiębiorców, którzy budują bloki i domy, otwierają kolejne biura, sprzedają swoje usługi po coraz wyższych cenach, jeżdżą bardzo dobrymi autami, itd.”
Ja też to widzę. Ale widzę coś jeszcze. Widzę, że jest to tylko część prawdy. Widzę też liczby, ekonomię, prawa jakimi rządzą się obecne rynki. I co najgorsze, znam wielu przedsiębiorców, którzy działają w swoich branżach. I na palcach jednej ręki zliczę osoby, z doświadczeniem, które faktycznie patrzą na swój biznes kierując się zdrowymi zasadami w ekonomii.
Bardzo duża ilość przedsiębiorców prowadzi swoje biznesy w oparciu o kredyt. Nie ma w tym niczego złego pod jednym warunkiem:
KREDYT nie przewyższa WARTOŚCI FIRMY.
Znam właścicieli firm, którzy zarabiają po 50-80 tysięcy miesięcznie, ale na kontach firmowych i prywatnych mają niewielkie oszczędności. Całą swoją strategię opierają na kredycie i wycenie firmy w roku 2019. Dziwię się ludziom, którzy nazywają się przedsiębiorcami i inwestorami, ponieważ patrzą oni na swoją pozycję tylko przez pryzmat: tu i teraz.
Dlaczego o tym piszę? Mam pisać przecież o tym jak chronić kapitał przed inflacją.
Uważam, że w obecnych czasach najlepiej mieć różne aktywa, ale kupione po normalnych cenach. Niekoniecznie “w dołku”. Uważam, że w 2019 roku w wielu miejscach gospodarki aktywa są na szczycie swoich możliwości cenowych.
Świadczy o tym właśnie prosta kalkulacja:
Kredyt przewyższa wartość firmy lub dobra, które warto posiadać w swoim portfelu inwestycyjnym.
Obecnie uważam, że najlepszym ruchem, który można zrobić to:
– sprzedać wszystko czego nie potrzebujemy i nie będziemy chcieli upłynniać w ciągu najbliższych 3-6 lat,
– wyciągnąć tyle cash’u, ile to tylko jest możliwe z tego co sprzedajemy, z naszej pracy,
– ulokować w miejscach, w których w szybki sposób bedziemy mogli z nich skorzystać, gdy nadejdzie superkryzys.
Z miesiąca na miesiąc jestem coraz bardziej przekonana o tym, że to będzie superkryzys, który wyrzuci za burtę nawet duże, nierentowne przedsiębiorstwa, banki, firmy oparte na nowych technologiach, telewizje, itd.
Uważam, że za rok, najdalej za 3 lata zobaczymy “coś” czego jeszcze nigdy nie mieliśmy okazji widzieć.
Zobaczymy wielką panikę na rynkach finansowych, na giełdzie. Przecenione nawet o 60%-70% nieruchomości, firmy, aktywa na całym świecie. Według mnie dojdzie do APOKALIPSY, która będzie trwać kilka miesięcy. Ale w jej czasie będzie można skupić aktywa za 1/3 swej wartości. Będzie można obkupić się w nieruchomości za półowę ceny, kupić udziały w firmie. By zatrzymać infalcję rząd podniesie stopy procentowe. Patrząc na obecne ruchy w polityce “stawiam” na podniesienie stop procentowych o 5-6 p.p w wielkim kryzysie. Raty wyższe w czasie apokalipsy o 100%.
Jeżeli chcesz poczytać o sytuacji jaka jest wysoce prawdopodobna w przyszłości, to zapraszam Cię do zapoznania się z wpisem:
“KREDYT TO TYKAJĄCA BOMBA. JAK JĄ ROZBROIĆ?”.
90% “ulicy” w kryzysie starci pieniądze i obciąży swoje dochody na najbliższe lata po kryzysie.
7-8% społeczeństwa utrzyma się na pokładzie, opanuje sytuację, ale nie wykorzysta swojej szansy.
1%-2% znacząco pomnoży swój kapitał. Jaka skala? Minimum 1:10 w ciągu 10 lat. Aktywa, które kupią w ciągu kryzysu będą zyskiwać na wartości. Ponieważ ten odsetek społeczeństwa jest nastawiony na pomnażanie kapitału, to część z tych osób (ok. 0,05%) będzie mieć majątki na poziomie dziesiątek-setek milionów w ciągu 10 lat.
Statystyka jest tą dziedziną nauki, która daje bardzo dużo podpowiedzi CO i JAK robić, by się wzbogacić, by chronić swój majątek.
Dla “ulicy” statystyka jest tylko dziedziną matematyki. Matematyki, z którą nie potrafili sobie poradzić w szkole. Jak mogą ją ogarnąć w życiu dorosłym? Jak mogą przejąć kontrolę nad swoimi finansami?
Przechodząc do meritum odpowiem na pytanie dotyczące ochrony kapitału przed inflacją. Uważam, subiektywnie, że najważniejsza jest w pierwszej kolejności: ochrona kapitału, a dopiero później inflacja.
Dla mnie oznacza to, że:
Nie kupuję aktywów, które są według mnie przewartościowane. Które w przypadku kryzysu stracą 30%-70% swej wartości. Wolę stracić trochę na inflacji, ale mieć możliwość szybkiego wyciągnięcia pieniędzy w superkryzysie. Dlatego w roku 2019 uważam, że jedynym rozsądnym ruchem jest trzymanie pieniędzy:
– na lokacie,
– kupno obligacji skarbowych.
Chcę tu zaznaczyć jedną najważniejszą rzecz: bezwzględnie najlepszą formą ochrony kapitału przed inflacją jest założenie firmy, która generuje nam dochód i zarabia. Łatwo jest to sobie skalkulować, gdy mamy kilka czy kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Co w przypadku, gdy nie chcemy ryzykować kilkuset tysięcy złotych w czasie totalnego wariactwa na rynkach finansowych, rynku nieruchomości, czy na giełdzie?
Według mnie najlepszym sposobem na ochronę takiego kapitału są właśnie lokaty i obligacje skarbowe. Dodatkowo warto niewielki procent kapitału przeznaczyć na rozwój działaności, która generuje małe koszty, a na której się znasz. U mnie jest to pisanie bloga. Mąż stworzył z kolegą swój pierwszy startup.
Subiektywnie patrząc na to co dzieje się na rynkach uważam, że:
Uważam, że więcej korzyści w perspektywie DŁUGOTERMINOWEJ przyniesie mi odłożenie oszczędności w możliwie najbezpieczniejszym miejscu i szybkie UKIERUNKOWANIE ich w momencie, gdy będę chciała skorzystać z okazji.
Dla mnie będzie to czas kryzysu lub superkryzysu.
W całym tym pesymistycznym scenariuszu uważam, że gdy w Polsce dojdzie do wielkiego kryzysu, to jedynym sposobem na zatrzymanie kapitału, firm, inflacji będzie podniesienie stóp procentowych do maksymalnych możliwych poziomów na kilka miesięcy. Tylko po to, by poprawić nastroje inwestorów i nie dopóścić do hiperinflacji. Wtedy chcę się wbić w rynek i obkupić się za wsze czasy.
Co zrobię, gdy kryzys na rynkach w zachodniej częsci Europy będzie tak silny, że warto będzie tam rozpocząć kupowanie?
To pytanie, które zadaje sobie ostatnio przynajmniej raz w tygodniu. Na dzień dzisiejszy powiem szczerze, że nie zawaham się wyjechać z kraju z całą rodziną na 1-2 lat w celach zarobkowych i inwestycyjnych.
Temat inflacji, szybkiego doganiania zarobków specjalistów przez klasę niższą i średnią jest w Polsce bardzo dużym problemem, który bedzie się pogłębiał. Uważam, że potrwa to jeszcze maksymalnie 2-3 lata. Gdy to wszystko runie pod własnym ciężarem złej polityki pieniądza, to zarówno klasa biedna, jak i średnia stanie się biedniejsza “z dnia na dzień”. To nie wszystko, ponieważ przede wszystkim “zamrozi” ona dużą część swoich przyszłych zarobków w zobowiązaniach. Zamiast się bogacić, będą z roku na rok czuć coraz większą pętle na szyi ze strony instytucji finansowych.
Jeżeli uważasz, że temat nie został przeze mnie wyczerpany, zapraszam do zadawania pytań w komenatrzu. Zapraszam do dzielenia się swoją wiedzą i doświadczeniami. To pozwoli mi tworzyć coraz lepsze materiały.
Jeżeli znasz osobę, której ten artykuł może pomóc, to zapraszam Cię do udostępnienia wpisu.
Zapraszam Cię do polubienia strony na facebooku.
3 komentarze
Nie sądziłem, że są kobiety które potrafią tak logicznie myśleć, nie kierować się tylko emocjami i interesować otaczającym nas światem ( w tym zauważać wszechogarniającą głupotę ludzką czego dowodem jest sytuacja na rynku) szacun !. Też podzielam Twoje spostrzeżenia, myślę że tu dobrym aktywem fundamentalnym i sprawdzonym przez tysiące lat będzie złoto. Jednocześnie boje się, że ludzie są już tak zidioceni , że część środków mogą przenieść do algorytmu bo np. popularny face go przygotował. Sam osobiście nie tykam krypto, uważam że jest to gra o sumie zerowej a do tego algorytmów można sobie naprodukować dowolną ilość. Pytanie czy wielcy nie mają świadomości, że złoto czy coś innego opartego na czymś posiadającym rzeczywistą wartość, mogło by przywracając normalność mocno utrudnić wykorzystywanie, dojenie, zniewolenie “ulicy” i będą próbować wpuścić ich w niby stabilne krypto a mają nieograniczone możliwości sterowania masami.
Dziękuję za komentarz 🙂 Świat idzie w złym kierunku, dlatego ludzie myślący muszą się wymieniać infarmacjami. Pozdrawiam.
Zgadzam się z Panią tylko połowicznie. Nie sądzę na przykład że obligacje skarbowe będą ostoją oszczędności. W przypadku realnego superkryzysu Państwo może zamrozić ich wykup – zwłaszcza Państwo tak niepoważne w swojej polityce ekonomicznej jak Polska. Twarde waluty też wcale nie są takie twarde w dobie ich nieograniczonego dodruku (wszystkie banki centralne swiata zachodniego drukują walutę na potęgę co najmniej jak w krajach trzeciego swiata). Być może na jakiś czas jest to alternatywa dla złotówki bo złotówka straci w stosunku do usd, chf… pytanie tylko na jak długo jest to ucieczka. Pewnie istotną rolę odegrają tu też sentymenty – ogóle przekonanie Polaków że dolar i frank jest zawsze więcej warty niż pln. Przekonanie niekoniecznie słuszne. Pieniądz fiducjarny oparty jest na długu i na prawdę nie ma to znaczenia w dłuższej perspektywie jakie literki ma na sobie nadrukowane: PLN, usd, chf, eur, gbp… Tak myślę… to jest jakaś przystań ale nie na zawsze. Być może złoto. Być może. Wszystko zależy od tego jakie rozmiary przybierze kryzys i jakiego rodzaju on będzie. W optymistycznym scenariuszu będzie to wyglądać tak że faktycznie twarde waluty i złoto uratują a nawet zwielokrotnią nasze oszczędności zlotówkowe (bo zapewne za złotówki dalej nad Wisłą będziemy kupować aktywa) i wtedy faktycznie posiadając chf, usd, złoto będzie można obkupić się np. w tanie nieruchomości. Przy czym taka sytuacja ma szereg zmiennych… co jeśli nieruchy faktycznie potanieją ale rząd położy na nich łapę w postaci katastru rzędu np 2-3%? Czy dalej będzie to aktywo czy już pasywo? Co jeśli ludzi nie będzie stać na wynajem tych nieruchomości? W pierwszej kolejności odpadają nieruchomości komercyjne; firmy tnąc koszty w kryzysie ograniczą wynajem powierzchni biurowych, handlowych, etc ostatnie z czego się rezygnuje to dach nad głową, więc nieruchomości mieszkalne będą się trzymać przyzwoicie. Ale w polskiej jurysdykcji to najemca jest panem i władcą więc może zająć naszą nieruchomość (jedną, drugą, trzecią, piątą…) I nie płacić czynszu. A wtedy nasz majątek będzie generować koszty zamiast przychodów. Zapewne takich sytuacji będzie wiele w kryzysie; być może, a może zwlaszcza będzie to dotyczyć ludzi którzy stracą swoje domy i mieszkania które kupują teraz na kredyt pod korek. Naszło mnie takie przemyślenie… otóż mieszkam w Krakowie, a więc rynek bardzo prężny jeśli chodzi o inwestycję w nieruchomości. Otóż kilka tygodni temu duży ogólnopolski deweloper rozpoczął tu, w pewnej dość dobrze postrzeganej dzielnicy, inwestycję deweloperska na sto-kilkadziesiąt mieszkań. Był piątek gdy się o tym diwiedzialem; pomyślałem więc że pójdę w poniedziałek do biura i zarezerwuje jakaś kawalerkę… W poniedziałek nie było już żadnych kawalerek. To nie są zakupy tylko gotówkowe, to są także zakupy “inwestycyjne” na kredyt pod korek. Teraz, w szczycie koniunktury. Obawiam się że gros tych ludzi straci swoje mieszkania w kryzysie; w ten czy inny sposób: brak możliwości obsługi swojego zadłużenia, nierzetelni najemcy, wysoki podatek katastralny. To będzie rzeź… może się więc okazać że w superkryzysie będą korzystne warunki do skupowania i inwestowania w takie nieruchomości ale jurysdykcja i sentyment do tego rynku będą tak złe że inwestycja będzie stąpaniem po polu minowym. W skrocie: jak będzie bieda to rząd nie cofnie się przed niczym żeby zmniejszyć nam, inwestorom, wartość tych nieruchomosci: przez podatki, przez zle prawo i stracimy podwójnie. Po pierwsze dlatego że zaciskalismy pasa w czasie koniunktury i np. odmawialismy sobie przyjemności żeby zbudować swoje oszczędności, a po drugie dlatego że te zgromadzone i z powodzeniem przechowane oszczędności, w czasie kryzysu zainwestowane zostaną ze stratą. Wielu będzie takich którzy pewnie kupią okazyjnie nieruchomość od bankrutow ale biada im bo szybko takie aktywo okaże się ich kulą u nogi… Być może akcje spółek wig20 albo wig80 są dobrą receptą na kryzys. Co ciekawe za szeregiem spółek z naszego rynku stoją udziałowcy powiązani z osobami faktycznie rządzącymi tym światem. Tacy ludzie nie pozwolą sobie na straty , zatem nie pozwolą na to żeby te spółki upadły bądź obniżyły się ich notowania. Moze te potępiane prze wielu kryptowaluty to też jest jakieś rozwiązanie. Być może zalążek nowego systemu finansowego świata który zmienia się na naszych oczach. Nie wiem czy dobrze to rozumiem ale być może jest to coś w co pieniądz umowny ma szansę uciekać. Ma szansę pompowac krypto praktycznie do niedokończonych rozmiarów. Pieniądz oparty na dlugu szuka ujścia, dług szuka ujścia, dług = pieniądz fiducjarny. A kryptowaluty są czymś co realnie może rosnąć do nieba. To taki paradoks, że napisałem o tym “realnie” bo kluczem do sukcesu może być w kryptowalutach właśnie to że nie są czymś realnym. A jednocześnie nadano im wartość. To szalenie ciekawe i uważam że nie można ignorować kryptowalut. Podsumowując; przetrwanie kryzysu i wyjście z niego obronną ręką jest dywersyfikacja oszczędności. Jeśli uda się przy tym zarobić to bardzo dobrze, ale nie ma się przy tym co łudzić; zwielokrotnią swoje majątki tylko duzi gracze, ci którzy ten kryzys wywołają. W naszym polskim grajdołku i w naszych realiach inwestorów o zasobności portfela rzędu 100, 200, kilkuset tysięcy – do, powiedzmy, 2 mln PLN (A podejrzewam że właśnie w tej skali plasują się czytelnicy) sukcesem będzie przetrwanie, ewentualnie zrobienie jakiegoś okazyjnego zakupu przecenionego aktywa które zwiększy nasz stan posiadania o kilkanaście, kilkadziesiąt procent. Tak, to rzeczywiście będzie sukces. Sukcesem jest już nawet to że myślimy głową A nie emocjami i wejdziemy w kryzys bez kredytów, z tym co udało nam się zgromadzić w czasie dobrej koniunktury. Warren Buffet – kiedyś o tym czytałem – powiadział (parafrazuję); podstawowa działalność firmy przynosi jej dochód A działalność dodatkowa przynosi jej straty. Dlatego lepiej róbmy dalej to co robimy, szukajmy bezpiecznych przystani ale nie porywajmy się z motyką na słońce i nie liczmy na to że w kryzysie znajdziemy swietego grala rynku i nagle staniemy się multimilionerami. Pozdrawiam!
Komentarze nie są aktywne.